anegdoty

GRUDZIEŃ TKANY...ŚWIĘTAMI.

grudnia 26, 2022


 

    Nastrojowo, kolorowo, w świątecznej scenografii poruszam się, jak  sobie ostatnio zdałam sprawę, około dwóch miesięcy z hakiem.  I nie mam tu na myśli marketowych choinek, gwiazdek i świętych Mikołajów, wciskających się pomiędzy każdą sklepową witrynę już na początku listopada. Oczywiście z  pełnym zrozumieniem dla "branży" kupuję  w listopadzie marchew na sok przy akompaniamencie "Last Christmas",  bo przecież ja również , już w listopadzie inauguruję z Pędzi - słodziakami śpiewanie kolęd, pastorałek,  zimowych piosenek z dzwonkami. Mamy nawet ulubiony hit dziecięcy z tekstem o karnawale i być może intonowany w jesienne popołudnia wywołuje wśród niektórych uśmieszek drwiny...ale dzięki temu  w sposób naturalny przedłużamy sobie ten bukoliczny, harmonijny czas. 

 

    

 

     Z radością odkrywamy z dziećmi nowe, mniej znane kolędy i pastorałki, choć oczywiście kanonem są te najpopularniejsze,  znajdujące się na wydanej przez Pędziwiatry płycie. Przepięknie, kunsztownie zaaranżowane przez łódzkich jazzmanów, wpisują się ponadczasowo w gatunek pieśni religijnej związanej z tradycją Bożego Narodzenia. 

I odpieram krytykę, że prymitywizm  melodii, archaizmy językowe..."obciachowe", niemodne...śpiewamy je w tym okresie nawet podczas zajęć tanecznych. Z radością widzę, jak ogromną frajdę przynosi dzieciom poznawanie nowych utworów w tym charakterze. Trafiła mi się w tym roku liczna , wyjątkowa ekipa, która z racji swego wieku jeszcze biegle nie czyta ale z pietyzmem dzierży w małych rączkach śpiewniczki z tekstami. Błyskawicznie chwyta "nowe numery muzyczne" i miałam sygnały, że dzięki nim bożonarodzeniowe spotkania rodzinne obfitowały w szeroki, świąteczny repertuar.

 

 

                        Każdego roku grudzień obfituje w "choinkowe" imprezy, podczas których   unosi się dziecięca radość i  magia. "Świąteczne Prezenty Pędziwiatrów", od jednego z piękniejszych koncertów z  udziałem rożnych łódzkich zespołów estradowych, który zorganizowała TVP w  Teatrze Muzycznym zapożyczam termin, którym określam ten czas w naszym sezonie artystycznym. Ochoczo dzielimy się z   dziecięcą publicznością tańcem i muzyką, rozświetloną żywiołowością i naturalną radością z bycia razem   .     Ten "świąteczny" entuzjazm potowarzyszy nam jeszcze dość długo.   Przed nami styczniowe koncerty, podczas których oprócz pokazów scenicznych, przy akompaniamencie fortepianu, akordeonu, gitary śpiewamy z publicznością kolędy, pastorałki, 


 

Bywają  spotkania wigilijne   dla poważnej, dorosłej publiczności. Jak choćby wigilia  służb mundurowych w zrewitalizowanej Fabryce Ludwika Grohmana - siedzibie Łódzkiej Specjalnej Strefy Ekonomicznej. Na widowni gościli przedstawiciele służb mundurowych, głowy kościołów prawosławnego, rzymskokatolickiego, protestanckiego, Pani Prezydent Miasta Łodzi Hanna Zdanowska, Biskup Łódzki i Poznański, i wielu innych dostojnych gości.

 

 



    Cezurą, która zamyka ten tkany nastrojową nicią czas jest Wielka Orkiestra Świątecznej Pomocy Jerzego Owsiaka, w której czynnie bierzemy udział od  jej pierwszych akordów. Pysznie mieć święta ponad dwa miesiące, prawda?

 


 

         




    Prezenty, prezenty...zdecydowanie wolę obdarowywać.  Generalnie w niełasce plasuje się w moim rankingu CELEBROWANIE zakupów. Nienawidzę przebierania, oglądania, przymierzania ...  Posiadam trzecie oko, pożądaną  tiulówkę w gołębim kolorze ZAWSZE wypatrzę na końcu sklepu. Natomiast ze świątecznymi drobiazgami "od serca" rzecz ma się zgoła inaczej. Pielgrzymuję wręcz po różnych łódzkich "zagłębiach towarowych", wnikam i smakuję z radością.  Pozytywnych emocji i dziecięcej świeżości spojrzenia dostarczają wszelkiego rodzaju jarmarki świąteczne. Na początku grudnia ze zgraną ekipą reniferów odwiedziłam Striezelmarkt w Dreźnie, który był niejako uwerturą do nadchodzących świąt Bożego Narodzenia. Podczas świątecznego spaceru po ulicy Piotrkowskiej z radością odkryłam, że rodzimy, łódzki też warto odwiedzić.





   Boże Narodzenie to też  smaki, kuszące zapachy, niekiedy  mocno wgryzające się w otoczenie. Piernikowe, grzybowe, miodowo - makowe i najintensywniejsze - kapuściane. Nie wyobrażam sobie wigilijnego  czarwonego barszczu  bez tradycyjnego zakwasu, najpyszniejszych na świeie pierogów od zaprzyjaźnionej Pędziwiatrowej Babci, tortu makowego wedłu przepisu innej , cudownej Babci mojej muzycznej przyjaciółki...polecane przepisy , które łączą pokolenia i umacniaja tradycję. 

 


 ale...ale...wszak mamy ZŁOTĄ POLSKĄ ZIMĘ, dlatego wśród leśnych duktów warto "spalić" śledzie, karpie, maki i kapusty, by nie  parafrazować, skądinąd wyśmienitego przesłania  piosenki Joanny Kołaczkowskiej, "Very, Cherry , Merry Christmas"

"HU HU HU HU

zero ruchu

człowiek drapie się po brzuchu

cudne Boże Narodzenie 

cholesterol i ciśnienie"










anegdoty

DOBRZE SIĘ CHILLUJE W MIŁYM TOWARZYSTWIE.

grudnia 11, 2022

 


        Majorowe harmonizowanie napięć i dawkę balsamicznych endorfin miałam już zaplanowane z pewnym wyprzedzeniem. Mam w swoim otoczeniu grupę wykwalifikowanych elfów, które posiadają wrodzone, spektakularne właściwości. Za ich sprawą osiągam naturalną lekkość bytu, która "szczepi" mnie na jakiś czas bardzo skutecznie...i tym razem było skutecznie i już bardzo świątecznie.

        Kierunek - Drezno .

 

 

    Miasto przywitało nas bardzo słonecznie,   niemal wiosennie. Kolory nieba wspaniale konweniowały z pięknem architektury. Niespieszny spacer po placu teatralnym, w sąsiedzwtwie  opery i pałacu Zwinger pomimo zaawansowanego remontu dostarczył wyłącznie pozytywnych wrażeń. Mnie dubeltowych bo jako początkujący operator   gimbala, walczyłam od czasu do czasu z "roztrzepanym" urządzeniem.  Mam problematyczne inklinacje -  jak czymś nie władam ponad dwa tygodnie, to jak władać zapominam.



            


 

    Snułam się z moimi Elfami - Chilloutami sielankowo po mieście ale naszym głównym celem było otoczenie  się  świątecznymi tonacjami drezdeńskich jarmarków bożonarodzeniowych. Największy z nich Striezelmarkt , odwiedziłyśmy dwa razy. W piątkowe przedpołudnie  nie było tłumu, w spokoju delektowałyśmy się drożdzowo - bakaliowymi zapachami  lokalnych struzli i grzanego wina z goździkową nutą. Można było spokojnie "przeskanować" bogactwo bożonarodzeniowych ozdób, wyrobów rzemieślniczych, rzemiosła artystycznego, zabawek. Natomiast wieczorny spacer to już gremialne "łapanie" świątecznego nastroju. Zbiorowa radość z nadchodzących świąt unosi się i mocno udziela . Tłumy ludzi w otoczeniu kolorowych świateł, błysków, przenikających się zapachów i świątecznych melodii  nastrajają się na nadchodzące święta. I to jest wyborna esencja jarmarku-   ścisk,  kolorowy chaos i gwar, uśmiech, rozmowy przy grzanym winie i pieczonych kiełbaskach. Atmosfera luzu i radości.

Jarmarkowe atrakcje dla dzieci  - Domek Pflaumentoffla, kino Skrzatów, Dom Baśni czy Domek z Piernika, diabelski młyn z widokiem na cały jarmark- przenoszą maluchy w inny wymiar. Ponad wszystkim góruje (wpisana na listę rekordów Guinessa) ponad 14 metrowa, drewniana  piramida, która powolnie kręci się dookoła własnej osi. 



 Polecam również odwiedzić mniejsze jarmarki, które są organizowane poza głónym rynkiem Altmarkt. Dotarłyśmy do nich w atmosferze lekkiej grozy. Podczas podróży w autobusie podano komunikat, by nie zbliżać się do centrum miasta. Sytuacja była groźna, na szczęście szybko zażegnana przez niemieckie służby. My natomiast wzbogaciłyśmy worek wrażeń, podróżując po Dreźnie piętrowym autobusem i odkrywając urokliwe, kameralne jarmarki i małe manufaktury.

 

 


 

          


 


 

 


 

    W naszą  niewątpliwie niebanalną wyprawę idealnie, w zgodzie z filozofią hygge,   wpisały się ciepłe czapy autorstwa Elfa - gestora . Moje interpretacje modelu tej czapy, w który ochoczo  zaopatrzyli się wszyscy zamieszani w drezdeński, świąteczny proceder,   sięgają dalej. Jej kształt do złudzenia przypomina mi Räucherkerzen. Tradycyjne, wywodzące się z Rudaw stożki kadzidłowe, wytwarzane z żywicy, mąki ziemniaczanej i drewna sandałowego, które pali się podczas świąt Bożego Narodzenia. 

     Bożonarodzeniową uwerturę dopełniła bajeczna zima, która przywitała nas za Wrocławiem.  Nawet jeśli kapryśna aura rozmoczy i poszarzy świat, jestem już wewnętrznie nastrojona , nucę sobie w czapie Räucherkerzen  szlagiery "Piosenek z dzwonkami"

"ubrać się pięknie choinki chcą

bo przecież święta o kroczek są, o kroczek są"

i dziękuję moim Elfom za ten weekend.