ZIMA LUBI DZIECI NAJBARDZIEJ NA ŚWIECIE...

stycznia 15, 2023

 


    Występy, występy... roziskrzona machina, którą dzieci uwielbiają, a która wszystkich  zamieszanych w proceder dorosłych, wrzuca w rozpędzony rollercoaster. Tempo zwalnia dopiero wtedy, kiedy ostatni kostium powraca na swoje wyznaczone w garderobie miejsce...

    Już samo ułożenie programu repertuarowego jest niezłą łamigłówką. Spiąć musi się wiele aspektów, szczegółów, szczególików. Szkicujemy, układamy, kreślimy. Kiedy wydaje się , że wszystko do siebie pasuje, ktoś dostrzega, że jakiś wykonawca nie zdąży z przebiórką, ktoś ma wyjścia w kilku obsadach, i tym podobne niespodzianki. 

    Przymiarki kostiumowe to swoisty test wytrzymałości psychicznej. Nastroje bywaja kolorowe i kontrastowe - bywa humorystycznie,    bywa nerwowo bo sylwetek do wystylizowania sporo a wykonawcy właśnie wtedy wpadają na nowatorskie pomysły. W takich chwilach przydałby się  się do pomocy pułk wykwalifikowanych pań garderobianych. Przez nasze ręce przechodzą setki tiulówek, szyfonów,  brokatów, jedwabi.  Benedyktyńsko uczymy dzieci szacunku do kostiumów, które są naszym  bezcennym atrybutem, dzięki któremu unosimy się  ponad codzienność, w inny wymiar. Bywają wpadki - a to ktoś zgubi po drodze przygotowany rynsztunek albo mama artysty wypierze złote spodnie tak pieczołowicie, że  przepada cały blask wygotowany w pralce...albo na przykład perfekcyjnie wyprasuje lajkrową spódnicę.

 

    Zagadnienia kostiumowe to temat na wiele esejów. Musimy być przygotowani na wszelkie złośliwe wybryki losu. Skrupulatnie przygotowany, perfekcyjny plan może lec w gruzach w ciągu chwili. W zakulisowym świecie chaosu ginie co chwilę jakaś rzecz, na straży ZAWSZE muszą być przygotowane niezbędne kolekcje zapasowe, baletki, dodatki. Zaskoczenia spadają lawinowo. Mieliśmy  niespodziankę podczas sesji nagraniowej, że  na soliście  w porze przedpołudniowej spodnie leżały idelanie. Po uzupełnieniu kalorii podwójnymi porcjami obiadu, niestety spodnie nie chciały się dopiąć i trzeba było korzystać z ratunkowego wieszaka "niezbędnych zapasów".

 

 


 

                Wczorajsze, zimowe dwa koncerty w zaprzyjaźnionym, sąsiedzkim Domu Kultury 502 były dość kameralne, z uwagi na ograniczoną przestrzeń. Niemniej i tak  sfera organizacyjna jak zwykle przeniosła mnie w inny wymiar a  głowa trzeszczała od napięcia. Lubię, by było wzruszająco, z wrażliwością, wyczuciem wysublimowanej estetyki. Zawsze w tej kuchni całej sprawy ktoś mi w przenośni - NABAŁAGANI NA BLACIE. "Nie nerwowo, nie nerwowo"...no nie umiem, choć wytrwale trenuję.

 



        Kto realizuje się w branży artystycznej wie, że krąg realizatorów dźwięku, światła, obsługi sceny , to bardzo specyficzna galaktyka. Czasem nam po drodze, czasem nie, zależy od wielu okoliczności.  Temat nieskończonych anegdot. Najczęściej mamy ze sobą swojego realizatora, który zna nasze wymagania. Wczoraj niestety podczas drugiej imprezy, musiał nas opuścić i zostałam z bardzo sympatycznym ale nie mniej kosmicznym panem realizatorem. 

Działające bez zarzutu mikrofony nagle przestały współpracować. Podobnie drobiazgowo przygotowana przeze mnie playlista, sprawdzana po tysiąckroć, nie zdała egzaminu. Szalonemu realizatorowi przeskakiwały "numery", bo jak stwierdził, ma zbyt dużą rękę do małego laptopa albo omsknął mu się palec. Przygotowane na scenie dzieci słyszały w eterze nie swój utwór. Leciałam zatem na skrzydłach nerwów na tyły, by swoją mniejszą dłonią ratować sytuację...ehh...akustyczne zagadki , które pojawiają się w toku imprezy ścinają mnie z nóg. Żeby nie wiadomo jak się zabezpieczyć i przygotować, zawsze coś się wydarzy. Dobrze, że rzeczony realizator ma miłą, choć lekko zakręconą powierzchowność, bo bywam często w opałach totalnych. 

 


 

   Wszystkie Pędziwiatry  wypełniły scenę promienną energią, radością i spontanicznością . Było intensywnie, niektóre obsady pracowały podczas dwóch koncertów. Biorąc pod uwagę dużą rotację dzieci podczas treningów i prób spowodowaną niestety chorobami,   poszło naprawdę całkiem dobrze. Po raz pierwszy jako Pędziwiatry zaprezentowały się dzieci ze Szkoły Podstawowej nr 141, w której przed laty działaliśmy i wspólnie walczyliśmy, by jej nie zlikwidowano. Na szczęście ta kamarelana, serdeczna podstawówka ocalała a my od września powróciliśmy w jej przyjazne progi. 

    Wspólna, niełatwa praca instruktorów i dzieci została nagrodzona ciepłymi owacjami.  Teraz chwila odpoczynku.  Przed nami zimowe warsztaty artytyczne i 31 Finał  Wielkiej Orkiestry Świątacznej Pomocy, w którą zaangażowani jesteśmy od jej pierwszych, szlachetnych  dźwięków.





Zobacz także

0 comments